wtorek, 17 lipca 2012

19. Cudowna godzina

Wiele osób panicznie boi się swojej pierwszej godziny "za kółkiem", inni czują chorą fascynację i nie potrafią opanować swych nawyków z NFS-ów by wreszcie skończyć na takich, którzy nic nie czują (w tym samochodu). Nie wiem kto jest gorszy, ale jazda z każdą z takich osób jest męcząca i przerażająca.

W moim wypadku było trochę inaczej. Nie wiedziałem czego się po sobie spodziewać. Bałem się, że będę agresywny lub, że nie poczuję samochodu. Nie myśląc o tym wsiadłem do maszyny. Ustawiłem fotel, lusterka, zapaliłem silnik, włączyłem światła, sprzęgło, jedynka, trochę gazu, powoli puszczam sprzęgło i... jadę. Wyszło idealnie! Dostałem polecenie by się zatrzymać i powtórzyć ruszanie. Zrobiłem kilka powtórzeń i na miasto. Pomyślałem, że jest OK. Jeżdżę płynnie, czuję to czym steruję. TAK OGARNIAM!
W mieście nic denerwującego się nie działo. Nie czułem żadnej stresującej obecności samochodów wokół mnie, rozwścieczonych kierowców, którzy znowu trafili na "eLkę". Wszystko było takie... płynne, naturalne, jakbym był do tego przeznaczony, jakbym robił to od urodzenia, jakbym to wszystko już skądś potrafił

Idealna jazda na pierwszej godzinie? Hm... to się nie zdarza, a jednak! JA TO ZROBIŁEM! JA, TEN, KTÓRY MARZYŁ O TYM ODKĄD TYLKO PAMIĘTA ZROBIŁ TO! Niesamowite uczucie!

A więc może moje marzenia o byciu kierowca wyścigowym miałyby sens gdyby nie mój wiek? Chyba nie warto o tym myśleć, chociaż myśl o tym, że na gokartach od pierwszego kółka jeździłem szybko, o tym, że za kierownicą normalnego samochodu także dawałem sobie świetnie radę nie daje mi spokoju. Szkoda - nigdy się nie dowiem czy miałbym jakiekolwiek szanse... Póki co ciesze się tym, że szło mi wyśmienicie i mam nadzieję, że przyszłość będzie wcale nie gorsza

sobota, 14 lipca 2012

18. Jantar

Koniec roku to często kupa roboty, a więc i mało czasu oraz weny - jakiejkolwiek. To są powody mego niepisania.

Dzień po zakończeniu roku wyjechałem do Jantaru na obóz rowerowy. Było dobrze. Super tereny, kilka przygód, nowe znajomości. No właśnie... Okazało się, że mamy wielu wspólnych znajomych.

Po za codzienną jazdą na rowerze i plażowaniem w miarę możliwości (pogodowych) była również wycieczka do Malborka, który można by wiele dni zwiedzać i ciągle się nie nudzić oraz do Gdańska, gdzie niespodziewanie spotkałem znajomych harcerzy. Spędziliśmy trochę czasu i to dobrego czasu.

Niestety... pod koniec obozu atmosfera w pokoju się lekko popsuła. W sumie nie tylko w pokoju. W ostatni dzień jazdy na rowerze było kilka wypadków, takich niebezpieczniejszych. W moim wypadku przygody skończyły się na przebitej dętce. Uff...

Powrót minął spokojnie, chociaż pod znakiem głębokich rozmyślań na temat związków, problemów, sztucznych problemów i tego czy wciąż będę potrafił grać na gitarze.



Jeszcze co do samej mieściny to jest to pospolite zadupie. Znaleźć znaczki pocztowe lub skrzynkę na listy to naprawdę wyczyn godzien olimpijczyka. Plaża po prostu bałtycka z zastrzeżeniem, że można tam znaleźć bursztyny :)
Po za oczywistymi komarami było coś jeszcze. Coś czego nie spodziewałbym się nad morzem i nie pamiętam tego z moich poprzednich pobytów nad Bałtykiem. Jakaś normalnie plaga biedronek!! Były wszędzie!!


Na sam koniec coś co budziło mnie oraz cały mój pokój przez ostatnie dwa tygodnie ;))

piątek, 8 czerwca 2012

17. Tam żadna rzeka nie dociera. Jest krwawy las i pustynne dęby

Wizyta w Krakowie - żadnych pamiątek zdjęć, znalezione dobre miejsca. Lecz po kolei. Ze względu na duży empik, w którym jest wszystko, chciałem kupić płytę AC/DC lub Claptona. Soundtrack z Iron Man 2 znalazłem, jednak cena - 60zł - oraz kawałki, które sprawiały wrażenie bycia grania na jedno kopyto powstrzymały mnie od zakupu. Stwierdziłem, że poszukam płyty Slowhanda. Sprawdzam, "empikowski" komputerek twierdzi, że płyta znajduje się w salonie. Pora na jej znalezienie. Niestety... znalazłem większość płyt Claptona po za poszukiwaną.

Po za nieudanymi poszukiwaniami albumów, znalazłem dobre miejscówki, kawiarnie, miejsca na zdjęcia oraz... człowieka, który niesamowicie grał na gitarze. Stałem i słuchałem przez 40min, a nawet nie zauważyłem jak ten czas mi zleciał. AWESOME!
Później oczywiście, żeby nie było zbyt pięknie musiała do niego się straż miejska przyczepić.

Po za tym wraz ze mną, z zaciekawieniem słuchał również pewien mężczyzna, który miał w ręku aparat marki Nikon lub Zenit - nie jestem pewien, bo bardziej byłem zainteresowany grą i faktem zobaczenia analogowego aparatu w cyfrowym świecie.

Lubię analogowe sprzęty. Gramofony, winyle, kasety, stare amplitunery, aparaty, samochody - wszystko co analogowe. Nie mam pojęcia czemu, ale kojarzy mi się to z ciepłem, emocjami, uczuciem.
Obecnie panuje era cyfryzacji. Wszędzie elektronika, komputery. Wszystko takie idealne, czyste, bez skazy do momentu kiedy jedna rzecz zawodzi. A analog? Ma w sobie ten pierwiastek człowieczeństwa, niedoskonałości. Przez to jest piękne i bliskie nam - ludziom.

Szkoda, że tak wiele osób jest ignorantami i tego nie widzą. Sądzę, że świat mógłby być lepszy, gdyby ludzie chcieli chcieć. Jednak po za chceniem chcenia trzeba jeszcze działać, bo liczą się czyny. Dlatego trzeba pokazywać im piękne miejsca, poruszać ich, odkrywać przed nimi piękno, którego nie znają. Trzeba sprawić by "przeżywali bardziej".
Chyba o to chodzi w czynieniu dobra.



Tam żadna rzeka nie dociera.
Jest krwawy las i pustynne dęby [...]

Jak możemy tańczyć kiedy nasza ziemia się obraca?
Jak spać kiedy nasze łóżka płoną? [...]

Nadszedł czas,
By powiedzieć, że to najprawdziwsza prawda [...]

sobota, 19 maja 2012

16. 8 lat nadziei, marzeń, oczekiwania...

Po niesamowitym rozpoczęciu sezonu po za Europą, F1 powracała na stary kontynent - tradycyjnie zaczynając od wizyty w Hiszpanii.
Wyścigi na hiszpańskim obiekcie nigdy nie były ciekawe - wręcz kilka razy usnąłem. Z tego też powodu nie oczekiwałem super ciekawego weekendu, ale miałem dziwne przeczucie, że to będzie dobry weekend, a dodatkowo niesamowicie pasjonujące poprzednie wyścigi w tym sezonie, dawały mi nadzieję, na przynajmniej przyzwoite widowisko

***Porsche Supercup***
Polacy zaliczyli porządne kwalifikacje - Kuba Giermaziak zajął drugie, Robert Lukas trzecie, a Patryk Szczerbiński dziesiąte miejsce w kwalifikacjach Porsche Supercup na torze Catalunya. O wiele lepiej nie mogło być.

Niestety... wyścig został odwołany z powodu znalezienie uszkodzeń na powierzchni felg podczas zakładania opon deszczowych. W tym miejscu chciałbym skarcić komentatorów Polsatu, którzy nie mieli pojęcia czemu wyścig został odwałany. MIał się zacząc o 11:45, o 11:47-48 chyba na wszytskich portalach zajmujących się motosportem była informacja o powodzie odwołania wyścigu, a co nasi polscy komentatorzy robili po godzinei 12? PRÓBOWALI się dowiedzieć czemu wyścig się nie odbędzie. No klękajcie narody! Nie dość, że nie widzą co się na torze dzieje, potrafia komentować akcję, która jest na powtórce i twierdzić, że jest na żywo, to jeszcze nie potrafia jak normalni ludzie poszukać w sieci powodu odwołania wyścigu... eh... AŻ MI SŁÓW BRAKUJE...


***Formula 1***
KWALIFIKACJE
Cóż dużo pisać... Były niesamowite i nieprzewidywalne. Połowa faworytów znalazła się w połowie stawki. Pastor Maldonado zdobył drugie pole startowe, miejscowy ulubieniec - Fernando Alonso - trzecie, a Lewis Hamilton pierwsze, jednak został zdyskwalifikowany z kwalifikacji z powodu niedojechania do alei serwisowej, a to było spowodowane zbyt małą ilością paliwa w baku.
W tym miejscu warto byłoby skrytykować hiszpańskich kibiców, którzy potrafili przekrzyczeć dwa bolidy oraz trzeci nadjeżdżający w momencie, gdy Alonso ustanowił pierwszy czas, ale również potrafili wygwizdać Hamiltona, gdy ten ustanowił jeszcze lepszy czas i zatrzymał się na torze... Nie miłe...

WYŚCIG
Po dyskwalifikacji Hamiltona, z pierwszego pola ruszał Maldonado (Williams - Renault), a z drugiego Fernando Alonso (Scuderia Ferrari).
Wyścig był pełen emocji, walki i niesamowitych zdarzeń.
Na starcie Maldonado został wyprzedzony przez Alonso, ale dawał radę utrzymać jego tempo więc było dobrze.

Hamilton przebijał się z końca stawki i jechał na wręcz niewiarygodnej strategii. Rosberg walczył z oponami. Schumacher zderzył się z Senna, Vettel i Webber mieli problem z dociskiem przedniej osi, Lotusy (Raikkonen oraz Grosjean) po kiepskim początku wyścigu, w końcówce miały piekielnie dobre tempo.JEDNAK TO NIE JEST DLA MNIE NAJWAŻNIEJSZE

Najważniejsze w tym wyścigu było dla mnie zwycięstwo Pastora Maldonado, jeżdżącego dla zespołu Franka Williamsa. Zwycięstwo, na które Williams musiał czekać aż 8 sezonów! Ostatni raz kierowca Williamsa zwyciężył w 2004 roku w Brazylii i był to Montoya. Od tego momentu zespół zaczął staczać się w środek stawki, by w sezonie 2011 zaliczyć najgorszy rok w historii.

Miejmy nadzieję, że ten historyczny wynik (tak, to naprawdę mała, ale wspaniała zmiana w historii F1) nie będzie jednorazowy i ponownie będziemy mogli oglądać Williamsy zwyciężające tak jak w latach '90.
Tak jak wtedy, obecnie zespół z Grove korzysta z jednostek napędowych Renault.




8 lat oczekiwania i się udało - wspaniałe zwycięstwo, wspaniałe wyniki, wspaniały wyścig.




Those were the best days of my life

niedziela, 13 maja 2012

15. Powrót do przeszłości, czyli F1 Challenge '99-'02

Parę dni temu postanowiłem pograć w jakąś starą, przyjemną grę o samochodach. Stwierdziłem, że F1C będzie dobrym wyborem. Momentalnie zadzwoniłem do Daniela w celu znalezienia partnera do gry w trybie multiplayer.

Graliśmy na klawiaturze (co w moim wypadku jest niezwykłe). Bawiłem się świetnie i co ciekawsze nie miałem problemów z jazdą (zwykle, gdy gram w takie gry na klawiaturze, to nie można tego nazwać jazdą).

Jako miejsce zmagań wybrałem tor A1-Ring (obecnie Reb Bull Ring) leżący w Austrii. Tor cechuje się trzema dłuższymi prostymi, ostrymi nawrotami i paroma łukami. Bardzo lubię występujące tam różnice poziomów (niestety RB zniszczył ten tor przez zniszczenie różnić poziomów).

Dodam jeszcze parę słów od siebie. F1c 99-02 było moją pierwsza grą o F1, w której na poważnie używałem kierownicy. Tak naprawdę od tego (wtedy) symulatora rozpoczęła się moja przygoda z sim racingiem. Do gry jest masa dodatków, które za darmo można znaleźć w sieci. Inne gry w które grałem to F1C 2002 oraz GP4 (które jest świetną grą; chyba nawet lepszą niż F1C 99-02)

Kilka screenów z zabawy z Danielem oraz późniejszej gry 'na singlu'


Niestety wszystko co beztroskie szybko się kończy i właśnie ten 'powrót do przeszłości' zmusił mnie do refleksji i przemyśleń na ten temat, a tym czasem...



Na koniec fotka zrobiona 2. maja :)

wtorek, 1 maja 2012

14. Syrena Sport

Syrena Sport to samochód zaprojektowany po godzinach przez Polskich inżynierów, którzy robili to z pasji. Projekt powstał pod koniec lat 60. ubiegłego wieku. Charakteryzował się niekonwencjonalizmem oraz tym, że nie był to projekt rosyjski, a jak wiadomo Polska była wtedy za żelazną kurtyną (w sumie to chyba nadal w pewnym sensie jest...).

Samochód ważył +/- 710kg oraz miał czterosuwowy (a w Syrenach montowano wówczas dwusuwowe) silnik o mocy 35KM. Szału ni ma...

Powstał jeden prototyp w czerwono-czarnym malowaniu - to im się udało! :-D
Niestety... Rosjanie kazali go pociąć na kawałki, co też po kilku pomysłach oszukania Rosjan, zrobiono...

Ostatnimi czasy głośno o rekonstrukcji pojazdu (zgodny z oryginałem w ponad 90%), co muszę przyznać jest strasznie irytujące.
Ludzie zachwycają się nadwoziem, które moim zdaniem piękne nie jest.

Tzn. no... niby ładne, ale jak się na nie patrze to czuję, że jest taki sztuczne i co gorsza... że jest to kiepska hybryda. Tył jakby z Mercedesów wzięty, przód taki hm... włoski lub angielski (chociaż z pewnych powodów z Corvette'ą mi się kojarzy). Boki to nie mam pojęcia co...

Przede wszystkim samochód jest nieproporcjonalny! i właśnie to boli mnie najbardziej. Bo sam projekt, pomysl etc jest naprawdę dobry, ale proporcje wydają mi się tragiczne. Oczywiscie to jest moje zdanie i każdy może mnieć inne, jednak chyba każdy się zgodzi, że 35KM to jednak nie sport, a reszta przestarzałych rozwiązań tylko to podkreślają.

Jeszcze co do wyglądu, to CHOLERA JASNA! Syrena Sport przypomina mi samochody spod znaku Triumpha (Wlk. Bryt.). Nie dlatego, że Triumphy były brzydkie (bo były przepiękne!), ale dlatego, że były małe.


Dodam, że wizualizacja sprzed paru lat znacznie bardziej mi się podoba, lecz wygląda jak Chevrolet Corvette.



Dziękuję za uwagę i jeszcze raz powiem, że naprawdę nie ma czym się jarać

13. 18 lat temu



1 maja to nie tylko jakieś tam święto narodowe w Polsce, to nie tylko wolne od pracy/szkoły. Dla mnie to rocznica śmierci najlepszego kierowcy F1 w historii.

Urodził się 21 marca 1960 w Sao Paulo, zmarł 1 maja 1994 na torze Autodromo Enzo e Dino Ferrari. Zmarł śmiercią tragiczną. Wypadek oraz jego śmierć poruszyła miliony. W Brazylii ogłoszono żałobę narodową, od tego momentu także FIA silnie działa w celu poprawy bezpieczeństwa (o której Senna mówił).

To naprawdę smutny dzień

Był kierowcą, który dominował nie tylko w Formule 1, ale także w niższych seriach wyścigowych. Silnie walczył w kartingu, w F3 również jechał na limicie - zawsze jeździł na 100%

Zachwycił już w pierwszym sezonie w królowej sportów motorowych, kiedy to w swoim szóstym starcie zmasakrował wszystkich swoją mistrzowską jazdą w deszczu podczas GP Monaco 1984. Zrobił to bolidem, który delikatnie mówiąc nie był stworzony do zwyciężania, raczej... to jazdy w samej końcówce stawki.
Wtedy również zaliczył swoje pierwsze podium oraz najszybsze okrążenie.

Kolejnym wielkim osiągnięciem, na jakie czeka każdy kierowca to było PP oraz zwycięstwo w wyścigu. Stało się to podczas 17 GP w karierze, czyli deszczowego wyścigu Portugalii w 1985 roku.

Pierwsze mistrzostwo zdobył w 1988 roku z McLarenem.

Ostatni, 162. wyścigiem był wyścig o GP San Marino w 1994 roku.


Ta piosenka nie znalazła się tu bez powodu... ;) małe wyjaśnienie


***MÓJ POST DOTYCZĄCY FILMU I AYRTONA***


***ALBUM ZDJĘĆ***