czwartek, 21 lipca 2011

2. Deszcz...

Dzień rozpoczął się normalnie. Wstałem, umyłem zęby, ogoliłem się. Później jak codziennie, postanowiłem podzielić się z sąsiadami muzyką. Wybór padł na Guns N' Roses.

Stwierdziłem, że pora zacząć od mojego ulubionego kawałka z tego krążka - Sweet child o' mine. Oczywiście nie mogłem się oprzeć pokusie zaśpiewania. ^ ^

Płyta sobie leciała dalej, a ja postanowiłem zobaczyć co tam na Facebooku oraz GG.
Międzyczasie zdążyłem jeszcze zaśpiewać fragment kolejnego kawałka, który leciał:
"take me down to the paradise city, where the grass is green and the girls are pretty; take me home", żeby całą swoją uwagę skupić na Knocking on heavens door.

W końcu zrobiłem sobie śniadanie i wziąłem do ręki moją obecną lekturę.
"Godzina czytania wystarczy. Idę na rower" - pomyślałem. Na chęciach się skończyło, bo niebo było mocno zachmurzone, temperatura niska jak na biegunie, a pogoda nie chciała się do mnie uśmiechnąć i po dwóch minutach zaczęła się burza i deszcz, który skończył padać po "Miodowych latach". Wtedy też urodził się w mojej głowie pomysł wyjścia do kina. Zadzwoniłem do Daniela i poinformowałem go, że jeżeli chce mu się ruszyć swoje cztery litery to seans jest na 16:00, a była wtedy 14:46.
W centrum handlowym, gdzie znajduje się kino byliśmy ok. 15:30, tak więc po zakupie biletów zdarzyliśmy zaliczyć wizytę w Divers'ie, House'ie oraz Traffic club'ie.

Następnie weszliśmy do sali 10 i zajęliśmy swoje miejsca. Reklamy trawy wyjątkowo długo, ale jak zwykle spędziłem je na gadaniu.

Nareszcie nadszedł ten długo oczekiwany moment - film się rozpoczął, a ja mogłem poznać losy bohaterów trzeciej części "transformersów". Po wyjściu z kina ciągle nurtowało mnie pytanie czemu wszyscy znajomi (faceci) tak narzekają na (wygląd) Rosie Huntington.

Lecz mniejsza o to, bo o gustach się nie rozmawia :)

Jeżeli chodzi o sam film, to trzeba pochwalić grafikę oraz to, że pojawiły się naprawdę piękne samochody, a SLS niesamowicie pasował do Rosie ;)

Ścieżka dźwiękowa to kolejny element tej produkcji przy którym się zatrzymam na parę zdań. Jak zwykle muzyka by Linkin Park. W pierwszej części było "What I've done", w drugiej "New Divide", a w trzeciej znalazł się twór z najnowszego krążka (który jakoś nijak mi do poprzednich albumów nie pasuje) o tytule "Iridescent" - polecam.

Wieczorem znowu postanowiłem pomyśleć nad blogiem - założyć czy nie. Po namyśle stwierdziłem, że jednak warto spróbować, a może coś z tego wyjdzie. W ten oto sposób zamiast 5 lipca, blog powstał 20 lipca, a ja rozpocząłem nową przygodę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz