czwartek, 21 lipca 2011

3. Śmieć czy nie?

Deszcz sobie padał kolejny dzień, a ja myślałem co zrobić. Chwilę poczytałem i nagle przypomniałem sobie, że znajomy prosił mnie o foty mojego sprzętu. Niewiele myśląc włączyłem komputer, a na wzmacniaczu wcisnąłem magiczny przycisk "sieć"
Radmor dostał nieco prądu, a w kolumnach usłyszałem tradycyjne dla starego sprzętu BUM!

Włączyłem płytę "Reckless" Bryana Adamsa i wyruszyłem na poszukiwania aparatu.
Zrobiłem parę fot i rozpocząłem pełne delektowanie się dźwiękiem.
Bass jest głęboki, miękki, ale nie zabija reszty. Tony średnie nie skrzeczą, a wysokie nie wyrywają się ponad resztę. Mimo, że to cacko stoi u mnie już grubo ponad rok to wciąż mogę bez żadnych oporów słuchać muzyki na tym zestawie. Po prostu nie męczy ucha jak chińszczyzna serwowana w sklepach.
Kolejny plus jest taki, że wreszcie nie muszę używać equalizerów w komputerze, bo dźwięk jest taki jaki być powinien.

Lecz jak to się w ogóle stało, że zostałem posiadaczem takiego sprzętu? Otóż na zeszłoroczną Wielkanoc postanowiłem sobie "coś" kupić. Nie wiedziałem jeszcze co konkretnie, lecz zastanawiałem się nad kierownicą (Logitech G25 albo DFGT), głośnikami do komputera, klawiaturą lub konsolą (PlayStation 3).
Cóż... dość spory wybór, jednak ze względu na to, że obecna klawiatura jeszcze działała (i działa do teraz), komputer miałem (i mam) dobry, coraz mniej gram, a stare głośniki są już trochę zużyte (10 lat to sporo), wybór padł właśnie na głośniki. Poprosiłem tatę o pomoc, gdyż kiedyś się tym interesował. Oglądaliśmy przez godzinę parę zestawów za rozsądną cenę (lecz nie były to plastiki) i nagle... tata kazał mi wpisać w wyszukiwarkę hasło "tosca 303".
Zobaczyłem zdjęcia, trochę poczytałem i spytałem taty czemu akurat ta konkretna i skąd o niej tyle wie. Okazało się, że w młodości był posiadaczem takiej.
Pomyślałem, że ta Tosca to może być fajna sprawa. Niska cena (50-100zl), dobra jakość dźwięku i wykonania. Martwił mnie tylko fakt, że amplituner był ośmio-omowy oraz miał jedynie 25W.
Nie miałem wtedy nic innego do roboty, więc poczytałem jeszcze więcej o polskich wzmacniaczach oraz kolumnach (Altus, Alton, Tonsil...) i właśnie wtedy natrafiłem na to czego potrzebowałem - Radmor 5102.
Po długich rozmowach z tatą na temat Radmora i odpowiednich do niego kolumn, stwierdziliśmy, że niczego lepszego niż Altus 75 nie znajdę w cenie jaką dysponowałem (z tego co pamiętam to miałem 300 albo 400zł na wszystko).

Gdy wszystko wyglądało na ustalone, trzeba było przekonać mamę, a to chyba było najtrudniejszą sprawą. Dla większych szans postanowiliśmy zaniżyć cenę o 100zl. Udało się. Decyzja podjęta, kupujemy Radmora i Altusy.
Um... Radmora... fakt... tylko że pojawił się kolejny problem, a mianowicie do wyboru był Radmor 5102, 5102T oraz 5102TE. Tu kolejny raz wujek Google posłużył pomocą. 5102 "T" oraz "TE" były tańsze i brzydsze (tylko jeden wskaźnik), ale za to można było podłączyć EQ(ualizer). Do każdego z tych Radmorów można podłączyć EQ, gdy nie ma gniazda, przeróbka zajmuje parę minut. Postanowiłem, że kupię obojętnie który, byleby tylko mieć ten cudowny amplituner. Jedyną rzeczą jaką mogłem zrobić to obserwowanie cen na Allegro (5102 były za ok. 400zl w górę, a 5102T oraz TE od 150zl). Między czasie zdążyłem kupić już Altusy 75. Właściwie, to tata zdążył je kupić, bo (fakt było to za moją kasę) nie miałem o tym pojęcia. Po prostu wróciłem w piątek wieczorem do domu, wszedłem do pokoju i ujrzałem dwie kolumny bez maskownic.
Aluminium cudownie błyszczało, a cały efekt potęgowało moje podniecenie i podekscytowanie. Byłem w siódmym niebie. Jedynym problemem było kupno wzmaka.

Pewnego wieczora przyszli do nas znajomi. Faceci po pewnym czasie zaczęli rozmawiać o samochodach, a ja znalazłem okazje kupna 5102 za 300zł. Wiedziałem, że brakuje mi 150zl, ale wiedziałem też, że te 150zł będę miał skąd pożyczyć. Nie myśląc wiele poleciałem się podzielić tą dobrą nowiną. Wtedy znajomy, który u nas był powiedział, że jego kolega ostatnio chce taki wzmacniacz wywalić i jak będę chciał to może mi go dać.

Dwa dni później tata przywiózł 5102 wraz z 5122(nie używam tego). Wyczyściliśmy obudowę, podłączyliśmy. Wciskamy "sieć" i cisza...
- Nie działa - pomyślałem
- Przynajmniej nie straciłeś kasy. Do kiedy jest tamta aukcja? - spytał tata
- Do wczoraj.
- No trudno. Jak wieczorem wrócę to coś pokombinujemy.
- Dobra. Jak nic nie będzie działać, to to się sprzeda i kupi się coś innego, albo... oddamy go do regeneracji.

Wieczorem rozkręciliśmy obudowę i nie mogąc wiele zrobić, posprawdzaliśmy bezpieczniki oraz użyliśmy resztek sprężonego powietrza jakie mi zostało po czyszczeniu kompa.

"Sieć". Jest szum! Tata wcisnął jakiś niepotrzebny kabel w gniazdo anteny, a ja nie mając nic do roboty, pokręciłem gałkami z nadzieją na to, że znajdę jakąś stację radiową.
- Tato! Tato! Tato!
- Co się stało?
- Działa! Złapałem stację! To chyba CCM.
Tata poprosił mnie, żebym dał głośniej. Zrobiłem to z wielką chęcią.
Akurat zaczynał się Gazebo - I like Chopin. To było najpiękniejsze I like Chopin jakie słyszałem.

Trzy dni później tata kupił mi kabel mini jack->DIN żebym mógł podłączyć wszystko do komputera. Prawdę mówiąc dopiero wtedy zauważyłem, to że wybór stacji polega na dotknięciu "kółka" z diodą nad numerkiem - dotykowa technologia przed trzydziestoma laty! ^^

To chyba cała historia. Mam w planie pełną regenerację Radmora, gdyż kolumny były regenerowane trzy miesiące przed tym jak je kupiłem :))
Poniżej umieszczam kilka zdjęć

może przy okazji regeneracji wymienię wskaźnik na taki z obecną skalą ;)





Po roku użytkowania muszę przyznać, że ci wszyscy którzy się ze mnie śmiali, że kupuję tak stary sprzęt (Radmor ma 31 lat, a Altusy ok. 20), teraz sami chcą sobie taki sprawić. Dźwięk jest naprawdę niezastąpiony. No dobra, bark mu trochę przestrzeni, lecz w plastikowych zestawach (nawet tych za podobną cenę co stary wzmacniacz + kolumny) o jakąkolwiek przestrzeń dźwięku bardzo ciężko - według mnie w ogóle jej nie ma.

Więc czy wszystko co stare jest śmieciem? Według mnie nie. Przykładem może być mój Radmor (pewnie już rzygacie tym słowem i tym całym tematem) którego nie oddałbym za nic w świecie. Lecz, żeby nie zanudzać tylko o jednym i tym samym podam przykład samochodów. O Porsche 911 (tak, wiem, że są nowe modele, ale mam na myśli jakiś starszy) pewnie każdy słyszał. Legenda o długiej historii i wielu generacjach. Kto by takiego samochodu nie chciał? Nie znam takiej osoby. Piękny samochód, z pięknym wnętrzem, dopracowany w każdym calu, o genialnej sylwetce i z cudownym silnikiem. Po prostu samochód z duszą. Więc skoro stare rzeczy w cale nie są złe, to czemu ludzie ich nie chcą. Sądzę, że to ten "rozwój" cywilizacji spowodował, że kupujemy coraz to nowsze rzeczy. Może nawet to nie wina postępu myśli technicznej, tylko tego nacisku społeczeństwa, który powoduje, że nikt nie chce odstawać i być gorszym. Idzie się po prostu do sklepu i rozmawia się z ekspedientem, który oczywiście "zna się" na sprzęcie który chcemy kupić. "Zan się", bo już wiele razy doświadczyłem tego, że po 30min czytania w necie wiedziałem więcej niż ten miły/a pan/pani. Innymi słowy, sklepy powinny przeszkolić swoich ludzi, bo to staje się denerwujące. Owszem, zdarza mi się trawić na ludzi kompetentnych, jednak ostatnio odkryłem, że człowiek, który podobno od 30 lat zajmuje się wzmacniaczami nie ma pojęcia o Radmorze (śmieszne...). Byłem w takim szoku, że nie wiedziałem co mam zrobić. Wyśmiać go? Zrobić mu wykład? Nie, przecież nie wypada. Po za tym nie chcę być wredny. On oczywiście spytał mnie co to za dziwactwo, a ja mu z kulturą odpowiedziałem, że sprzęt o którym każde dziecko wychowane w PRL-u marzyło. Zrobił dziwną minę i zaczął mi proponować jakąś kartę muzyczną (bo byłem się spytać o odtwarzacz płyt kompaktowych i kartę dźwiękową).
Lecz wracając do tematu, to czy starego człowieka też wyrzuca się? Otóż sądzę, że tak! Często ludzie zapominają w wirze pracy i problemów o starszej części społeczeństwa, często po czasie oddając ich do domy starców. Fakt, rzecz to nie człowiek, ale po co kupować i wyrzucać kasę tylko po to by móc się pochwalić nowszym, wcale nie lepszym np. modelem komórki? Nie lepiej za to kupić coś dziecku, zaoszczędzić na wakacje?

Sądzę, że warto się nad tym zastanowić, zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach, gdy jest problem, to zamiast go rozwiązać, zamyka go się w najszczelniejszym miejscu, byleby nie wydostał się na powierzchnię. Carpe diem - schowaj problem; po co go rozwiązywać?; odpocznij sobie. Często rozwiązanie problemu to krótka chwila, w porównaniu z czasem jaki będziemy się zamartwiać, jeżeli będzie się coś ukrywać.
Dlatego sądzę, że warto rozwiązywać problemy, dobre i przydatne (bo przecież nie można z mieszkania rupieciarni zrobić) rzeczy zachowywać, a o ludziach nie zapominać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz